07.02.2010 19:25
Są ludzie, których się nie zapomina ...
7 luty zawody X-Knight - Kostaryka. Zawody Freestyle
Motocrossu, które pozornie miały być takie jak każde ...
Na podjazd wyjeżdża Jeremy Lusk ... Pełen miłości i zapału do
tego co robi przygotowuje się do wykonania jednego z jego
popisowych tricków ... Heart Attack Backflip ... Motocykl
Jeremego w barwach zespołu Metal Mulisha nabiera prędkości i
wybija się na rampie ... Z początku trick wygląda dobrze, nic nie
wygląda, że ten dzień się tak zakończy, ale niestety Jerremu nie
udało sie wylądować ... Jego ciało bezwładnie leży na ziemii po
uderzeniu motocykla ...
Tak można opisać wypadek,
który stał się ostatnim dla Jeremego ... Jednego z
najlepiej rokujących zawodników światowego FMX'u ...
Pełnego miłości, pasji 24 letniego człowieka, który stał
się moim mentorem. Człowiekiem, który pokazał mi, że watro
walczyć. O zasady. O pasję. O to co kochamy najbardziej. Jego
historia pokazała mi, że warto. Teraz Jeremy jest moim aniołem
stróżem ... Od wtedy kiedy pierwszy raz zobaczyłam go na
zawodach FMX zwrócił moją uwagę. Nie umiałam tego
wytłumaczyć ... Miał coś takiego w sobie, że od razu przykuł
mój wzrok i myśli. Pasję, serce i duszę. To czego brakuje
wielu ludziom w tych czasach ... Miał determinację w dążeniu do
celu ... Jego tricki były perfekcyjne. I radość, która
biła od niego za każdym razem, kiedy siadał na motocykl.
Niesamowity człowiek jednym słowem ... Teraz nasuwa się pytanie,
dlaczego akurat on. To nie ma sensu. Nie usiłujcie odpowiedzieć
sobie na to pytanie, bo i tak nie znajdziecie racjonalnej
odpowiedzi. Bo ona nie istnieje. Nie istnieje tak samo dla
śmierci Jeremego, Janusza Kuliga, Colina McRae, czy kogoś z
twoich przyjaciół czy rodziny. Nikt nie wie kiedy
nadejdzie jego czas. Na zawodach w Kostaryce też nikomu to nie
przyszło na myśl, że to tak się skończy ... Jeremy miał już wiele
wypadków. Nawet jeden na Red Bull X-Fighters w Warszawie.
Wypadek z stolicy wyglądał okropnie. Lecz Jeremy się nie
poddawał. Kilka sekund po wypadku wstał ... Z każdego wypadku
wychodził cało. Miał siłę, żeby to wszystko pokonać, ale dzień 10
lutego 2009 okazał się jednym z tych dni, w którym
spłynęła łza po moim policzku. Po 3 dniach walki. 3 dniach
modlitwy i rozpaczy Jeremy odszedł. Odszedł tam gdzie każdy
wypadek zaamortyzują chmury ... Dzisiaj 7 lutego jest
równy rok od tego wypadku. Równy rok temu, gdy na
zegarze wyznaczającym czas przejazdu zawodników pojawiły
się 3 zera ... Dokładnie wtedy kiedy "PitBull" uderzył
o ziemię ...
Dziękuję Ci Jeremy za to, że byłeś. Za to, że sobą pokazałeś mi, że warto walczyć za wszelką cenę ...
Komentarze : 4
Podzielił losy Janusza Kuliga, dlaczego bóg tak chętnie zabiera najlepszych, podczas gdy takie k**** chodzą nadal po tym świecie
Widać, że pisane od serca.
Szacunek.
Szacunek za pamięć kogoś kto kochał to co robił i odszedł niepotrzebnie...
Był wielki, szacunek.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (42)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)