Nie spodziewałam się, że zima będzie tak wyglądać. Jest śnieżnie, zimno, a drogowcom kończy się kasa na odśnieżanie. Najprawdopodobniej będą odśnieżać tylko główne drogi, a miejsca takie jak mój dom nie zaznają czynności zwanej odśnieżaniem. Świetnie. Ale jakoś po ostatnim czwartku mam podejście jeszcze bardziej nacechowane na "Zimo wyp..." ...

Do południa - dzień jak każdy inny. Popołudniu grzecznie wróciłam do domu - nosząc się z zamiarem mieć na wszystko ... no wiecie. Na szczęście plany się zmieniły.

"Sprawdź po ile chodzą ZX-6R z 2001"

To hasło tchnęło mnie do życia. Od tego czasu minęło 20 minut i byliśmy w drodze po zielonego japońca. Zadawałam sobie pytanie : "Co tu się do cholery dzieje ?!". Przecież miało nie być nowego sprzęta, bo pasuję się na wiosnę przeprowadzać. Ale jeżeli cena jest niższa od rynkowej o 3000 zł, a jedyną rzeczą jaką trzeba zrobić jest sklejenie jednego plastiku to dlaczego nie ? I tak samo pomyśleliśmy. Jedynym mankamentem jest bardzo niewygodna pozycja, która mi nie przeszkadza, ale niestety Tacie tak.

I w zimowy czwartek o godzinie 20 wprowadziliśmy do swojego garażu Kermita ! Czyli Kawasaki ZX-6R z 2001 roku o wspaniałych 110 kucach. Przynajmniej Hondziawka i Speed mają zacne towarzystwo, a ja mam potrojoną motywację do intensywnego czekania na wiosnę.

Uwielbiam te spontaniczne akcje.