Czyli, roztaczając swój czar ...

Są spotkania bardziej zwyczajnie i mnie zwyczajne ... Ja miałam ostatnio kilka mniej zwyczajnych spotkań ...

Piękny słoneczny dzień ... Pogoda jak najbardziej motocyklowa, więc nie rozmyślając  długo wsiadłam na Kiciusia i pojechałam w bliżej nie określoną stronę ... Na drodze, było szokująco mało motocyklistów, ale stojąc na światłach usłyszałam piękny dźwięk i odruchowo popatrzyłam w lusterko ... Doznałam szoku ... A tu zza mojego lewego ramienia wyłania się Ducati Monster 696 w pięknej, krwistej czerwieni ... Kiedy zobaczyłam ten reflektor, przypomniałam sobie co tu robię i dlaczego jeżdżę na moto ... Po prostu, to było jak grom z jasnego nieba, kopniak z pół-obrotu od Chucka Norrisa i kubeł lodu na plaży w najbardziej upalny dzień roku ... Coś pięknego, niesamowitego i cudownego ... Pierwsza myśl kiedy zobaczyłam tego Monstera : "Muszę go mieć ! " ... Jak dobrze, że za marzenia się nie płaci ...

Drugie spotkanie, było równie nieplanowane ... Wychodzę z domu, a tu MZ ETZ 150 i kolejny szok, bo taką MZ pamiętam z czasów kiedy nudziłam tatę żeby mnie przewiózł, a miałam około 6 lat :) ... Właśnie wtedy po raz kolejny wyszedł ze mnie duch miłośników oldtimerów i zrozumiałam dlaczego Juno i Pyzamz (pozdrawiam :)) poruszają się po naszych mizernych krajowych drogach właśnie tym motocyklem :) ... Tą MZ zakupił mój sąsiad w sędziwym wieku, nie wiadomo po co i dlaczego, ale z każdym problemem technicznym zwraca się do nas ku mojej uciesze :) Nie jest ona w najlepszym stanie, niestety ... Żeby tak móc ją odrestaurować i cieszyć oko w niedzielne popołudnie gdy będzie stać obok Bandyty, TZR(może kiedyś ;)), lub innego motocykla marzeń moich i mojego "pasjodawcy"  :) ...